<ak> byłem na wakacjach... dziewczyna dostała zapalenia pęcherza, miała tylko urosept, a furagin się skończył. <ak> poszedłem do apteki, może się uda bez recepty kupić... <ak> wchodzę: "Dzień dobry, poproszę coś na zapalenie pęcherza..." <ak> aptekarka: "Urosept, albo na recepte furagin" <ak> zrobiłem smutną minę i mówię: "urosept mam" i po dłuższej chwili wypaliłem "to poproszę wazelinę" <ak> babkę zamurowało, wyszła na zaplecze... po 30 sekundach wróciła z furaginą, rzuciła "8.10, a wazeliny nie ma", skasowała mnie... <ak> i teraz się zastanawiam czy ona się obawiała o dziewictwo "analne" mojej Pani ;)